z cyklu: no, proszę sobie wyobraziuchny..
dumał, dumał i wydumał obcujących z duchami matysiaków na łącze w krainie kangurów i patafizyki.. del mundo ludzkości się kończy w konwulsjach posłaniem wszystkich żywych wraz z jednym umartym do grona piwniczno beztroskiej większości dwa pięterka pod nami albo argentyny, ale rozpaczać nie przystoi - jako gdyż no nie bądźmy aż tak małostkowi!
stanowcze dlaczegóż by nie dla tego cudum cudowatum w zaświatowiatonku swoich płynnych granic unikat jedynum chlapankum maksimum z pogranicza estetyk wielu z kina i nie tylko oraz zacnych wzorców literackich wzmocnionych zwanym błyskiem binokli wysoce sarkastycznym, ironicznym, onirycznym oraz absurdalnym.
szkoda tylko, iż takie trochę nie do końca dojechane do bandy to jest - w tym nadmiarze widzeń wistości rzeczy wielu spiętrzeń iż aż nie do zniesień spodziewałem się większej ekstrawaganzji ogólnie.
ale nie ma co krytynić, ciumciolić ni tętnić malkonem.
jest śmiesznie i jaszmijnie i urokowato jest jeszcze, fantazyjnych objawów zmysłowych nie brakuje, a grzech braku ekstremy ciąży tylko chwilę - odpuszczają go Chłopi z salki numer jeden.